Konsekwencje pandemii moim subiektywnym okiem

W moim gabinecie psychoterapii codziennie słucham od moich Klientek i Klientów o negatywnych skutkach pandemii związanej z COVID-19. Nie jest to jednak narracja wszystkich osób: niektórzy mówią wprost, iż okres pandemiczny był dla nich dobrym, jeśli nie najlepszym czasem. Jednocześnie mój terminarz „pęka w szwach”, zarówno jeśli chodzi o sesje w gabinecie, jak i te on-line. Przypadek? Nie sądzę 😉

Najczęstsze problemy, o jakich słyszę ostatnio od moich Klientek i Klientów to różnego rodzaju stany lękowe włącznie z atakami paniki, stany depresyjne i okołodepresyjne oraz kłopoty w związkach. Z jednej strony są to dość uniwersalne ludzkie problemy, obecne także przed pandemią, z drugiej – izolacja społeczna, lęk i niepewność związane z zagrożeniem zdrowia i życia oraz wymuszone zmiany stylu życia z pewnością przyczyniły się do ich zaostrzenia.

Konsekwencje pandemii: przewlekły stres

W moim odczuciu największym problemem związanym z pandemią COVID-19 jest jej przewlekłość. Jednostki ludzkie są wyposażone w mechanizmy radzenia sobie ze stresem, potrafimy spiąć się w sytuacji zagrożenia, jednak zdecydowanie efektywniej działamy, jeśli sytuacja stresowa jest krótkotrwała.

W sytuacji zagrożenia zarówno ludzie jak i zwierzęta mają do dyspozycji trzy sposoby reagowania: walka, ucieczka bądź zamrożenie.

Pierwszy sposób, bezpośrednia walka z wirusem dla przeciętnego śmiertelnika jest w zasadzie niemożliwa, ponieważ wroga nie widać. Możemy co najwyżej wyobrażać sobie, że płyn dezynfekujący go zabija. Możemy walczyć poprzez dbanie o zdrowie i mądre wspieranie odporności, jednak efekty nie są widoczne od razu.

Fizyczna ucieczka od wirusa oznacza całkowite unikanie kontaktów z ludźmi i miejscami potencjalnie niebezpiecznymi – a to możemy wytrzymać jedynie przez krótki czas. Pewnie dlatego zarówno na początku pandemii jak i teraz, pojawiły się reakcje, które można scharakteryzować jako ucieczkę psychologiczną – zaprzeczanie istnieniu wirusa, negowanie pandemii, głoszenie teorii spiskowych. Dla wielu osób jest to znacznie łatwiejsze niż stanięcie „twarzą w twarz” ze świadomością zagrożenia.

Gdy lęk i niepewność są skrajnie silne, człowiek nie jest w stanie ani walczyć, ani uciekać, jego reakcje ulegają zamrożeniu. W świecie zwierząt możemy zauważyć znieruchomienie, symulowanie śmierci; człowiek w stanie zamrożenia czuje się jak za szybą, odgradza się emocjonalnie od świata.

W pewnym stopniu możemy tak właśnie potraktować depresję – jako psychologiczne znieruchomienie, zamrożenie. Człowiek w depresji nie jest zdolny do walki ani ucieczki – jego niski poziom energii, brak motywacji, obniżony nastrój i objawy fizjologiczne niejako zmuszają go do przebywania w swoim świecie.

Depresja może być też wynikiem rezygnacji, poczucia, że nic się nie da zrobić, nic nie ma sensu. Konsekwencją pandemii koronawirusa będzie zatem zwiększenie ilości osób chorujących na depresję – jestem o tym absolutnie przekonana. Zwłaszcza, że jak wiadomo, skutki pandemii będziemy odczuwać jeszcze długo po tym, jak poradzimy sobie z samym wirusem (co zresztą może potrwać).

Konsekwencje pandemii: lęk

Niepewność jutra, niepewność zatrudnienia, lęk przed utratą zdrowia i życia swojego i najbliższych zdecydowanie pogarsza funkcjonowanie osób o podwyższonym poziomie lęku ogólnego.

Oczywiście, lęk jako taki jest nam bardzo potrzebny do przetrwania – sukcesem Homo Sapiens jest między innymi to, że nie musi doświadczać zagrożenia, żeby się przed nim obronić, może je sobie wyobrazić i się na nie przygotować.

Jednocześnie ta właśnie cecha lęku – reagowanie na zagrożenie wyobrażone, stanowi wielką trudność dla osób lękliwych.

Moje Klientki i Klienci opowiadają o głowie pełnej myśli, czarnych scenariuszy, boją się wychodzić z domu, zmagają z atakami paniki, mają poczucie stałego zagrożenia – a to odbija się nie tylko na zdrowiu psychicznym, ale i fizycznym.

Organizm funkcjonujący w stanie ciągłego napięcia zaczyna prędzej czy później odreagowywać: pojawiają się kłucia w klatce piersiowej, uczucie uciskającej obręczy na żebrach, duszności, bóle i zawroty głowy, bóle kręgosłupa, drętwienia kończyn – objawów jest mnóstwo a ich źródłem jest najczęściej silny lęk i przewlekły stres.

Niestety, owe objawy same w sobie powodują zwiększenie się lęku i zaczyna się błędne koło: człowiek się boi, że będzie się bał. Podczas napadu paniki człowiek interpretuje swoje objawy z ciała jako zagrożenie życia, co wydatnie zwiększa owe objawy – Klientki i Klienci mówią czasem, że uczucie duszności podczas napadu paniki jest tak trudne do wytrzymania, iż śmierć wydaje się wybawieniem.

Konsekwencje pandemii: utrata nadziei

Jak widać, gdy stres jest silny i trwa bardzo długo, mechanizmy radzenia sobie ulegają przeciążeniu; mogą się wtedy pojawić się choroby psychosomatyczne i problemy psychiczne.

W dotykającej nas od kilkunastu miesięcy pandemii jest wciąż bardzo dużo niewiadomych, co gorsza, gdy odetchnęliśmy z ulgą po pierwszej fali podczas zeszłorocznych wakacji, dopadła nas fala druga, znacznie groźniejsza, a po Nowym Roku kolejna.

Nauczyliśmy się, choć wcale tego nie chcieliśmy, że niebezpiecznie jest mieć nadzieję, ponieważ jej utrata jest bardzo bolesna.

Bez nadziei żyje się beznadziejnie a więc depresyjnie. Bez nadziei wpada się w stany lękowe. Bez nadziei łatwo uwierzyć w spiskowe teorie. Bez nadziei jest tak źle, że topimy smutki w alkoholu, zagłuszamy myśli muzyką, chodzimy na imprezy mimo zakazów – buntujemy się, bo nie jesteśmy w stanie tej niepewności wytrzymać.

O ileż byłoby nam łatwiej, gdyby ktoś stanowczo nam powiedział, kiedy dokładnie skończy się pandemia i jak długo będą trwać jej konsekwencje gospodarcze!

Choć, z drugiej strony, rok temu chcieliśmy wierzyć, że „to wszystko” potrwa dwa tygodnie, przepowiednie niektórych specjalistów mówiące o dwóch-trzech latach puszczaliśmy mimo uszu bądź pukaliśmy się w czoło przed telewizorem. Dwa lata, dobre sobie! Przecież nikt nie wytrzyma tyle w domu! Przecież udusimy się  w tych maseczkach! Przecież to tylko jakiś głupi wirus…

Współcześni ludzie żyją szybko i intensywnie, nie mają czasu ani gotowości by rozmyślać o chorobach i śmierci – w naszej kulturze są to tematy tabu. Koronawirus zmusił nas do myślenia o tym, o czym wcale nie chcemy myśleć, pokazał dobitnie, że przyszłość jest mglista i niepewna, a snucie planów nie jest gwarancją na ich realizację. To nie jest nic nowego – przyszłość zawsze była niepewna a ludzie z natury są śmiertelni; jednak wygodniej się żyje spychając te prawdy poza granice świadomości.

Konsekwencje pandemii: dla kogo najboleśniejsze?

Dla kogo pandemia jest najtrudniejsza? Z moich obserwacji i uważnego słuchania Klientek i Klientów wynika, że stan przewlekłego stresu związany z koronawirusem szczególnie źle znoszą osoby:

  • z podwyższonym już wcześniej poziomem lęku ogólnego;
  • nerwicowe, hipochondryczne – cierpiące na problemy których osią jest lęk;
  • chorujące na depresję obecnie lub w przeszłości (bo depresja „lubi” wracać);
  • mające silną potrzebę kontroli i planowania a jednocześnie mało elastyczne (pandemia zburzyła ich plany);
  • samotne i mające trudności w nawiązywaniu kontaktów;
  • żyjące w dysfunkcyjnych związkach i rodzinach (nie można uciec do szkoły i pracy);
  • ekstrawertyczne i potrzebujące towarzystwa ludzi;
  • pesymistyczne i mające skłonność do „czarnowidztwa”;
  • obarczone bardzo dużą ilością obowiązków: domowych, zawodowych, rodzicielskich (przeciążenie);
  • dla których praca jest/była głównym sensem życia a w wyniku koronawirusa ją stracili bądź musieli znacząco zmienić;
  • dzieci i młodzież, choć z wyjątkami.

Konsekwencje pandemii dla nastolatków i dzieci

Dużo się ostatnio mówi o tym, jak trudna jest pandemia dla nastolatków, ponieważ ograniczenie kontaktów z rówieśnikami jest dla nich bardzo traumatyczne. Moje obserwacje osobiste i zawodowe są nieco inne.

Dla wielu nastolatków nie jest problemem brak kontaktu z rówieśnikami, ponieważ z ich punktu widzenia ten kontakt mają cały czas! Rzeczywistość wirtualna i rozmowy przez internetowe komunikatory takie jak np. Messenger, to dla młodzieży normalność.

Niezależnie od tego, jak bardzo nie podoba się to nam, dorosłym, młodzi ludzie nie odróżniają życia online od offline. Gdy się urodzili, internet już istniał i miał się dobrze.

To młodzi ludzie nauczyli mnie, że słowo „rozmawiać” najczęściej  oznacza „pisać z kimś”. Czy to dobre dla ich rozwoju? Najprawdopodobniej nie, jednak w tym momencie nie wydaje się, by stanowił to dla nich problem.

Oczywiście nastolatki mają mnóstwo problemów związanych z pandemią, bo one/oni także mogą odczuwać lęk, niepewność, bezradność i bezsilność  a codzienne przebywanie w domu ze „starymi” dla wielu z nich jest bardzo trudnym doświadczeniem. Jednak w obszarze kontaktów z rówieśnikami nie odczuli tak wielkiej zmiany jak nam, dorosłym się wydaje.

Co innego dzieci w młodszym wieku szkolnym. One wprawdzie urodziły się niemal ze smartfonem w ręku, jednak ograniczona sprawność czytania i pisania oraz duża potrzeba towarzystwa, ruchu i aktywności przy małej umiejętności skupienia się przez dłuższy czas na lekcji odbywającej się na monitorze sprawia, że możemy spodziewać się problemów natury poznawczej, społecznej i emocjonalnej.

Na szczęście człowiek ma w sobie ogromne możliwości adaptowania się do trudnych sytuacji i wiele zasobów pozwalających przeciwdziałać skutkom sytuacji kryzysowych.

Konieczne będzie przy tym wsparcie rodziców, nauczycieli a także specjalistów: psychologów, pedagogów a także psychiatrów. To my, dorośli, musimy wziąć na barki – jeszcze bardziej niż do tej pory – odpowiedzialność za jakość życia najmłodszego pokolenia. A żeby to efektywnie zrobić, musimy zadbać o samych siebie.

Konsekwencje pandemii: także pozytywne!

Jeśli miałabym wymienić jedną pozytywną konsekwencję pandemii, to z mojego punktu widzenia jest nią większe oswojenie tematu problemów psychicznych.

Coraz większa ilość ludzi szukających pomocy psychologicznej i psychiatrycznej jest wskaźnikiem zarówno tego, że więcej jest problemów, ale także tego, że ludzie mniej się wstydzą i mniej boją szukać pomocy.

Psychiatra i psychoterapeuta nie kojarzą się już z „wariatami” a choroby czy problemy psychiczne, zwłaszcza takie jak depresja i stany lękowe są traktowane z większą powagą ale i „normalnie”, jako coś, co się zdarza. Oczywiście jest w tej kwestii jeszcze bardzo, bardzo dużo do zrobienia, ale ja osobiście widzę taką zmianę – Klientki i Klienci często mówią wprost o tym, że kiedyś było to dla nich nie do pomyślenia, a teraz po prostu zapisali się i przyszli.

Duża w tym zasługa także social mediów, które stały się w przeciągu tego ponad roku jeszcze wyraźniejszą częścią życia, i które wbrew pozorom niosą także sporo wartościowych treści.

Nie zapominajmy także o tym, że dzięki pandemii mnóstwo osób ma w ogóle możliwość porozmawiania ze specjalistą – wprawdzie konsultacje i terapia online odbywały się także przed pandemią, jednak w znacznie bardziej ograniczonym zakresie. A teraz, dzięki internetowej rewolucji i pandemicznej rzeczywistości praktycznie każdy może skorzystać z pomocy, niezależnie od tego czy mieszka w malutkiej wiosce czy pracuje za granicą (ograniczeniem są pieniądze, ale to już inna opowieść).

Konsekwencje pandemii: podsumowanie

Konsekwencje pandemii to niekończący się temat rozkmin i rozważań.

To na przykład zanurzenie się w wirtualnym świecie, rozwój nałogów, brak ruchu, rozpad związków i więzi społecznych, rozwój wygodnictwa i lenistwa, ściągania i kombinowania, rozpad biznesów, utrata środków do życia, utrata planów i złudzeń… ale także zweryfikowanie relacji, wartości i potrzeb, ustawienie priorytetów, nauka ograniczania się, rozwinięte kompetencje w zakresie nauki i pracy zdalnej, elastyczność w myśleniu i działaniu, samodzielne organizowanie sobie miejsca pracy, szukanie sposobów na motywowanie się i samodyscyplinę, szukanie i udzielanie wsparcia, znacznie większy i bardziej demokratyczny dostęp do specjalistycznej wiedzy, rozwój nowych biznesów… o tym także słyszę w gabinecie i na sesjach online.

Przewlekły stres związany z pandemią jest z pewnością źródłem wielu problemów psychofizycznych zarówno teraz jak i w przyszłości – jest też, jak każdy kryzys, potencjalnym źródłem rozwoju. Nie zapominajmy o tym, jak wielkie w ludziach drzemią zdolności naprawcze i zasoby rozwojowe.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Content is protected !!
Scroll to Top